Z miłości ku Tobie Maryjo.
Jestem bardzo w rękach Bożych – zawartość owego „totus Tuus” (cały Twój) otwarła się niejako w nowym miejscu. Gdy jakakolwiek sprawa „moja” staje się w ten sposób własnością Maryi, można się jej podejmować, choćby nawet zawierała w sobie ryzyko (chociaż nie wolno szarżować: po ludzku, tj. od strony człowieka, musi ona także być rzetelnie opracowana). Od pewnego jednakże miejsca trzeba opuszczać rachuby ludzkie i jakoś chwytać Boże wymiary każdej trudnej sprawy.
(Karol Wojtyła, Jestem bardzo w rękach Bożych. Notatki osobiste 1962-2003)
Ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty. (…). Pamiętaj, że przypomina ci ona Służebnicę Pańską, na imię której Kościół wstaje. Pamiętaj, że w ten sposób płacisz dług czci twojej Niepokalanej Matce, która ściślej jest związana z tą niewiastą niż ty. W ten sposób płacisz dług wobec twej rodzonej Matki, która ci usłużyła własną krwią i ciałem… Wstań i nie ociągaj się, pokonaj twą męską wyniosłość i władztwo… Wstań nawet gdyby weszła najbiedniejsza z Magdalen… Dopiero wtedy będziesz naśladować Twego Mistrza, który wstał z Tronu po prawicy Ojca, aby zastąpić do Służebnicy Pańskiej… (…) Wstań, bez zwłoki, dobrze ci to zrobi.
(kard. Stefan Wyszyński, Zapiski więzienne)
—
Akt strzelisty: Maryjo, kocham Cię!