Jednym z pierwszych wspomnień mojego dzieciństwa jest pogrzeb kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nie jest to zbyt pobożne wspomnienie. Pamiętam, że obaj z bratem wcale nie chcieliśmy siedzieć i oglądać długiej transmisji z pogrzebu kogoś, kogo w ogóle nie znaliśmy. W końcu wylądowaliśmy w drugim pokoju, żeby nie przeszkadzać rodzicom.
To wspomnienie uzmysłowiło mi, że już dla mnie kardynał Wyszyński był postacią z dalekiej przeszłości. Stał się mi bliski dużo później, w kontekście poznawania historii Kościoła w Polsce i przygotowywania się do przyjęcia święceń kapłańskich. Jednak młodość Kardynała przypada na zupełnie inne czasy. To było sto lat temu. Wtedy Stefan Wyszyński miał 19 lat.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że dla pokolenia moich rodziców, a tym bardziej dziadków, kardynał Wyszyński był kimś realnym, kimś, kogo spotykali, kogo kazań słuchali. Niejednokrotnie wiele wspaniałych momentów ich życia było związanych z postacią Kardynała. Być może jest to jeszcze bardziej widoczne i namacalne w przypadku osoby św. Jana Pawła II. Wszyscy go pamiętamy.
Jednak zdaję sobie sprawę, że rośnie nowe pokolenie, które nie ma naszego doświadczenia. Dzisiejsza młodzież przypomina mi mnie samego, kiedy jako sześciolatek siedziałem przed telewizorem i nie chciałem oglądać pogrzebu kogoś, kogo nie znałem. Młodzież, która przyjeżdża na Spotkania Młodych na Lednicy, ma kilkanaście lat, to znaczy, że urodziła się w roku śmierci św. Jana Pawła II. Nie mogą go pamiętać, nie mają żadnych wspomnień związanych z jego osobą. Może ktoś oglądał film lub jakieś nagranie z papieskiej pielgrzymki do Polski, ale nikt z tych młodych ludzi nie miał możliwości spotkać się z nim twarzą w twarz. Kardynał Wyszyński jest dla nich prehistorią.
Żyje jeszcze bardzo wiele osób, które osobiście znały tych wielkich świętych XX wieku. Stoi przed nami ogromnie ważne zadanie. Należy przemyśleć, jak nasze indywidualne doświadczenie spotkania ze świętym przekuć na uniwersalne doświadczenie Kościoła. Dobrze wiem, że nie możemy się ograniczyć tylko do wspominania, ponieważ wtedy istnieje ryzyko sprowadzenia ich świadectwa do zbioru anegdot.