Dla osób zebranych na Jamnej przygotowałem trzy wykłady poświęcone tematowi wspólnoty. Od lat nie mówiłem na ten temat, więc była to okazja do zweryfikowania własnych poglądów. I jak zawsze, pierwszą osobą, do której kierowałem swoje słowa, byłem ja sam. Również z tego powodu lubię głosić – zawsze odkrywam coś nowego dla siebie.
Myślę, że większość z nas doświadcza jakiegoś kryzysu wspólnoty. Być może nie potrafimy go nazwać, ale czujemy, że na poziomie społeczeństwa i Kościoła coś jest nie tak. To doświadczenie potęgowane jest przez media, które z zasady preferują złe wiadomości. Co zatem jest nie tak? Co można zmienić?
Podczas głoszenia jamneńskich konferencji po raz kolejny uderzyły mnie trzy kwestie dotyczące wprost tego, czym jest wspólnota. Można je ująć krótko w trzech zasadach:
Sercem Kościoła są osoby żyjące duchem kontemplacji.
Decyzje we wspólnocie powinny być podejmowane wspólnie.
Czasem trzeba się zatrzymać i nic nie robić.
Pierwsza zasada dotyczy oczywiście prymatu modlitwy nad działaniem, a może nawet więcej – chodzi o to, że sama modlitwa jest najbardziej skutecznym działaniem w Kościele. Niezawodnym przewodnikiem uczącym nas takiej postawy jest papież emeryt Benedykt XVI.
Druga zasada dotyczy tak naprawdę rozeznawania. Nie wystarczy, że jedna osoba we wspólnocie ma przekonanie o słuszności danej decyzji. Zgodnie z nowotestamentalnym wzorcem w procesie rozeznawania powinny współdziałać przynajmniej cztery wzajemnie uzupełniające się czynniki: nowość inspirowana Duchem Świętym, tradycja, miłość i autorytet. W tym kierunku prowadzi nas papież Franciszek.
Trzecia zasada dotyczy pokusy kościelnego aktywizmu. Czasem tak wiele robimy dla Chrystusa, że zapominamy Go zapytać, czy w ogóle jest Mu to potrzebne. Jak w starym kawale z czasów PRL-u: biegamy z pustą taczką, bo roboty tak dużo, że nie ma kiedy tej taczki załadować. Czasem trzeba się zatrzymać i po prostu ze sobą pobyć.
Na zakończenie Soboru Watykańskiego II ojciec Henri de Lubac wyraził zaniepokojenie, iż może dojść do kościelnego samonapędu, za którym w gruncie rzeczy kryje się utrata wiary.
Kiedy myślę o nadchodzącym roku, chciałbym próbować wcielać w życie trzy zasady, o których mówiłem na Jamnej. W praktyce oznacza to: więcej ciszy i modlitwy, więcej rozmów i konsultacji, więcej bycia ze sobą, mniej działania. Mam nadzieję, że dzięki temu unikniemy również pokusy kościelnego samonapędu.