Dzisiaj rozpoczyna się Wielki Post. Kolejny raz Bóg wzywa nas na pustynię. Wzywa nas, abyśmy poszli wraz z Mojżeszem.
Powołanie – jak kiedyś słusznie zauważył pewien benedyktyński opat – zawsze jest zakwestionowaniem własnej tożsamości. Bóg w swoim wezwaniu przekracza pragnienia, oczekiwania i zdolność pojmowania każdego człowieka. Jego wezwanie wyprowadza nas poza granice tego, co dobrze znane, tego, co swojskie. Droga przez pustynię zawsze w jakiejś mierze jest zakwestionowaniem własnej tożsamości. „Oto ja czynię wszystko nowe” (Ap 21, 5). Nasza droga przez pustynię w kierunku jeszcze nam nieznanej „ziemi obiecanej” jest niewiadomą. I jest to droga, na którą wchodzimy dziś. Bóg już nas wezwał i to On nas prowadzi.
Ktoś zapewne powie, że trudno jest odnaleźć się w tej rzeczywistości pełnej zmian. Otaczający nas świat i kultura, w której żyjemy, już wystarczająco napawają nas poczuciem chaosu i pogubienia, po co jeszcze dokładać sobie dodatkowe problemy? Dlaczego mamy iść w kierunku niewiadomej, w kierunku „nieznanej ziemi”? Myślę, że odpowiedź znajdziemy na kartach Księgi Wyjścia. Początkowo wydaje się, że powodem wyjścia jest wyzwolenie Izraela z niewoli egipskiej. Jednak po głębszej analizie dostrzegamy, że celem jest nie tylko „wyzwolenie od zła”, ale „wybranie, aby być własnością Pana”. Przejście przez pustynię potrzebne jest nam, abyśmy nauczyli się służyć Bogu, abyśmy umieli chodzić Jego drogami, abyśmy oddali Mu chwałę. Celem jest On sam.
Wczoraj wieczorem czytałem niewielką książkę Romano Guardiniego Koniec czasów nowożytnych (1950). Autor opisuje w niej przemiany, jakie dokonały się w kulturze XX wieku. Naszą pustynią jest świat współczesny. Nie jest nam dane zamknąć się u kamedułów na Bielanach czy w Wielkiej Kartuzji. Idziemy przez ten świat, zanurzeni we współczesnej kulturze. I to jest nasza droga przez pustynię. Jakimi cnotami powinien odznaczać się człowiek pustyni post-nowożytnej? Niech te kilka zdań Romano Guardiniego będzie dla nas wskazówką w drodze ku Bogu podczas Wielkiego Postu.
„Główną cnotą będzie przede wszystkim powaga, z jaką się szuka prawdy. Może wolno nam dopatrywać się zapowiedzi tego w rzeczowym spojrzeniu na sprawy, jakie się obecnie często zauważa. Chce się wiedzieć naprawdę, o co chodzi w tej gadaninie o postępie i całkowitym poznaniu natury, pragnie się wziąć odpowiedzialność w tej nowej sytuacji.
Drugą cnotą będzie męstwo. Męstwo bez patosu, duchowe, osobiste, które się przeciwstawia zagrażającemu chaosowi. Musi ono być czystsze i silniejsze od męstwa tych, którzy rzucają bomby atomowe i rozsiewają bakterie, ma się bowiem zmierzyć z nieprzyjacielem powszechnym, z chaosem powstającym w ludzkiej twórczości; tak jak każde prawdziwe męstwo będzie miało wielu przeciw sobie, opinię publiczną, kłamstwo osłaniane sloganami.
Trzeba będzie tu jeszcze dodać ascezę. Dla czasów nowożytnych była asceza czymś, czego trzeba unikać, od czego się trzeba uwolnić. W ten sposób czasy nowożytne dały się uśpić tymi hasłami i pozostawione zostały same sobie. Człowiek musi się nauczyć opanowywać siebie przez przezwyciężanie się i wyrzeczenie, tym samym będzie panem swej siły. Tak zdobyta wolność sprawi, że z całą powagą skieruje się ku właściwym decyzjom; dziś natomiast traktuje się rzeczy błahe z metafizyczną powagą. Ta nowa wolność przemieni odwagę w prawdziwe męstwo, zdemaskuje pozorne heroizmy, którym dziś człowiek pozwala się panoszyć, urzeczony pozorami absolutu.
Z tego wszystkiego musi wreszcie powstać duchowa sztuka rządzenia, w której moc będzie rządziła mocą. Będzie umiała rozróżnić prawo od bezprawia, cel i środki. Odnajdzie miarę i stworzy w wysiłku pracy i walki sferę, w której człowiek będzie mógł żyć radośnie, zachowując swą godność. Na tym będzie polegać moc prawdziwa”.